Wystawa stała w Muzeum Archeologicznym w Krakowie
Jeszcze w marcu 2003 r. otwarto pierwszą część nowej głównej wystawy stałej
w Muzeum Archeologicznym w Krakowie pod tytułem „Pradzieje i Wczesne Średniowiecze Małopolski”. W czerwcu 2004 r. i w styczniu 2005 r. dołączono kolejne dwie ekspozycje. Komisarzem wystawy jest dr Jacek Rydzewski, autorami scenariusza: dr Anna Dagnan-Ginter i mgr Mirosław Zając, a scenografia powstała przy współpracy art. plastyka Małgorzaty Radnickiej i prof. Macieja Radnickiego.
Jeszcze w marcu 2003 r. otwarto pierwszą część nowej głównej wystawy stałej
w Muzeum Archeologicznym w Krakowie pod tytułem „Pradzieje i Wczesne Średniowiecze Małopolski”. W czerwcu 2004 r. i w styczniu 2005 r. dołączono kolejne dwie ekspozycje. Komisarzem wystawy jest dr Jacek Rydzewski, autorami scenariusza: dr Anna Dagnan-Ginter
i mgr Mirosław Zając, a scenografia powstała przy współpracy art. plastyka Małgorzaty Radnickiej i prof. Macieja Radnickiego.
Należy przyznać, że w szacownym i niezwykle zachowawcze środowisku muzealników
i wystawienników krakowska wystawa wyróżnia się nowoczesnością i rozmachem. Wysmakowane i estetyczne gabloty, atrakcyjne animacje komputerowe.
Nie grzeszy natomiast nadmiarem przekazywanych zwiedzającym informacji.
Część pierwsza ekspozycji: „Środowisko przyrodnicze. Zdobywanie pożywienia” ukazuje przemiany, jakie zaszły w klimacie i krajobrazie Małopolski na przestrzeni ostatnich
70 tysięcy lat. Bystry obserwator, obdarzony wielką wyobraźnią być może potrafi połączyć w logiczną całość witryny z niezbyt udanymi figurkami prehistorycznych zwierząt wykonanymi z masy plastycznej w skali 1:30, zielniki ilustrujące pradawną szatę roślinną, gablotki
z wybranymi, acz nie opisanymi zabytkami oraz mapy Małopolski, których dziewiczych powierzchni również nie szpeci najmniejszy odnośnik geograficzny czy kulturowy. Kompletny brak opisów (bo pomijam milczeniem czarki podpisane „czarka”) powoduje dość komiczne sytuacje. Natknęłam się na dwudziestoparoletniego mężczyznę, który zajęczał
do swej partnerki: „Czemu tu nie ma nic o Celtach? Bo ja się interesuję Celtami”, stojąc nota bene vis á vis gablotki eksponującej zabytki wiązane z kulturą celtycką...
Problematyka zdobywania pożywienia została potraktowana z równą nonszalancją.
W ścianie znajdują się wizjerki, w których można ujrzeć malowane na szkle obrazki przedstawiające tajemnicze mapki (być może są plany osadnictwa?) oraz dosyć naiwne wyobrażenia życia prahistorycznego. Natomiast prawdziwie profesjonalnie przygotowano gabloty przedstawiające starożytną broń i narzędzia. Choć jak zwykle i tu brak jakichkolwiek informacji dotyczących wyeksponowanych przedmiotów (łuk rozpozna każdy, ale „bolas” już niekoniecznie) oraz kultur archeologicznych, z jakimi owe zabytki są powiązane.
Druga część wystawy: „Strój, ozdoby, uzbrojenie. Mieszkanie” prezentuje dwanaście makiet przedstawiających prehistoryczne domostwa oraz szereg manekinów ilustrujących starożytny ubiór i ozdoby. Poza datami informacji brak. W półmroku i ciszy okrzyk dziewczynki: „Mamo, patrz, kurka!”. Mama nie odpowiada. Ona też z całej ekspozycji rozpoznała tylko kurkę. „A co ten pan tu ma?”. „Widzisz, kochanie, tak żyli Eskimosi. Bardzo dawno temu”. Po sali krąży zagubiony turysta z Holandii. „Do you speak English? Do you speak English? Anybody?”. „Proszę przejść dalej” – pani opiekująca się tą częścią wystawy udziela mu wyczerpującej informacji.
Wkraczam do następnej sali: „Wytwórczość i wymiana”. Tu przyjemne zaskoczenie.
Pod ścianą szereg monitorów, na których udane animacje komputerowe obrazują między innymi metody wytwarzania ceramiki, obróbkę krzemienia czy proces wytwarzania narzędzi metalowych. Więc jednak można? Tutaj nie pokazuje się anonimowych przedmiotów. Tutaj się uczy. Tu po raz pierwszy na dłużej zatrzymują się zwiedzający. Z ciekawością studiują ekrany komputerów...

Ale już następna sala: „Wierzenia i sztuka” rozwiewa wszelkie złudzenia. W posadzce, pod szkłem ukazano różne typy pochówków. Opisów brak. Groby szkieletowe rozpoznaje nawet laik, ale ciałopalne sprawiają wszystkim trudność. „Co to?”, „Nie wiem. Tu chyba wypalano ceramikę. Widzisz przecież. Naczynia. Węgle.” Chłopak od Celtów z obojętnością przechodzi nad pięknym celtyckim pochówkiem. Nie rozpoznał. Przecież nie jest archeologiem.
Za to Światowida „Zbruczańskiego” rozpoznają już wszyscy. Stoi samotnie wyeksponowany w osobnej salce. A za nim już tylko wystawa dotycząca historii Muzeum. Przygotowana, tym razem, bardzo profesjonalnie i kompetentnie. Dokumenty, zdjęcia
z co ważniejszych, prowadzonych przez Muzeum wykopalisk, gablota przedstawiająca metody opisywania i magazynowania zabytków, muzealne publikacje, plakaty
z przebrzmiałych wystaw... 150 lat historii Muzeum w pigułce.
Przy wyjściu kolejna scenka obyczajowa. Grupa licealistów próbuje przekonać jednego
z opiekunów wystawy do napisania (za odpowiednią opłatą) referatu na historię. „No, bo my mamy, no, takie o życiu w starożytnej Polsce, na zaliczenie semestru. Sorka mówiła,
że to spoko łatwa robota, bo wszystko, co trzeba jest w Muzeum Archeologicznym. A tu nic nie ma.” „Jak to nic nie ma?! Przecież widać, jak ci ludzie żyli, gdzie mieszkali...” – oburzył się opiekun. „No to co mamy napisać, że mieszkali w chałupie i z łukiem polowali na mamuta, a potem umarli?”. „Ci, co piszą o Egipcie, mają lepiej, bo na tamtej wystawie są wszystkie informacje wypisane obok gablot”.

Tak, ci co piszą o Egipcie, mają łatwiej. Ale tamta wystawa jest bardzo stara, jeszcze
nie zmodernizowana. A ta tutaj jest nowoczesna, w sam raz dla społeczności kultury Windows. Wszystko bardzo estetyczne, a jeżeli chodzi o wiedzę, no cóż, może pan z Muzeum jednak napisze za nas ten referat...

{mos_sb_discuss:10}